ECKANKAR INTERNATIONALECKANKAR BLOGŚWIĄTYNIA ECK
logostrona główna

ECKANKAR — ścieżka ​duchowej wolności

duchowy przywódca
następne opowiadanie

Dziękuję za ocalenie mego dziecka!

A. Y. O. A.

Śpię. W moim śnie jest dziecko – bardzo małe dziecko – trzymające się moich nóg i płaczące. Wygląda jakby błagało mnie o ratunek. Nie wiem co robić. Patrzę na nie i czuję się kompletnie bezradny. Dziecko osuwa się na ziemię, martwe. Zamykam oczy z rozpaczy. Kiedy je otwieram, stoi przede mną Mahanta, wpatrując mi się głęboko w oczy. Spoglądam na Mistrza i znów na dziecko, dziewczynkę. Wciąż nie wiem co zrobić, więc odchodzę.

Zostałem nagle wybudzony z tego snu krzykami mojej żony. W ciąży od zaledwie sześciu miesięcy, wyglądało na to że zaczyna rodzić. Było zbyt wcześnie na przyjście dziecka. By złagodzić swoje lęki zacząłem śpiewać HU, piękną pieśń miłości do Boga, nakłaniając żonę by się przyłączyła. Kiedy razem śpiewaliśmy uspokoiła się, a ja niespodziewanie zapadłem z powrotem w sen z którego dopiero co byłem wybudzony.

Ponownie, maleńka dziewczynka płacze i trzyma się moich nóg. Wiem, że w jakiś sposób mam jej pomóc. Podnoszę ją i podaję Mistrzowi, który ponownie stoi przede mną. Mistrz uśmiecha się i daje pradawne błogosławieństwo Mistrzów Vairagi, „Niech będą błogosławieństwa.”

Kiedy powróciłem do zwykłej świadomości, uspokoiłem żonę. „Nie martw się. Mistrz weźmie wszystko w swoje ręce. Wszystko będzie w porządku.” Bóle ustąpiły i z ulgą zapadła w sen. Po obudzeniu się następnego ranka czuła się dobrze. Skurcze porodowe znikły i nie miała więcej problemów z ciążą.

Trzy miesiące później, kiedy żona miała rodzić, pojechałem z nią do szpitala. Podczas porodu czekałem sam jeden w przepełnionej komarami poczekalni. Słyszałem żonę śpiewającą na porodówce duchowe imię Żyjącego ECK Mistrza, „Wah Z, Wah Z, Wah Z,” raz za razem, dźwięk zlewający się z brzęczeniem komarów w poczekalni.

Śpiewałem HU aby opróżnić umysł z komarów i bólu mej żony. Około drugiej nad ranem miałem kolejny żywy sen.

Widzę żonę rodzącą naszą małą dziewczynkę. Wtedy właśnie moja ciotka wysyła mnie do domu żeby coś jej przynieść. Kiedy tam docieram, nie mogę znaleźć tego co chciała. Niechcący przewracam lampę, płonąca nafta płynie ku żonie i naszej nowonarodzonej córeczce. Pośpieszam ugasić ogień i rodzina jest bezpieczna.

Kiedy dwanaście godzin później obudziłem się z tego snu, moja córeczka przyszła na świat. Byłem bardzo szczęśliwy że ją nareszcie ujrzałem, jednak wciąż zastanawiałem się nad tymi trzema wewnętrznymi doświadczeniami jakie miałem.

Tej nocy po zabraniu żony i dziecka ze szpitala do domu, one spały w sypialni a ja na kanapie. Około drugiej nad ranem, w tym samym czasie co mój sen w szpitalnej poczekalni, obudziłem się i poszedłem do sypialni zobaczyć czy wszystko w porządku. Żona zostawiła na stole palącą się świecę, żeby mieć jasno w pokoju jeśli potrzebowałaby zająć się dzieckiem. Świeca przewróciła się i dywan w pokoju zaczął się zapalać. Obudziłem żonę i szybko pobiegliśmy po wodę by ugasić ogień.

„Czy widzisz w tym rękę Mistrza?” zapytałem żonę. „Czy widzisz jak Mistrz jest z nami? Dwukrotnie podczas śpiewania HU doświadczyliśmy opieki Mistrza nad tym dzieckiem, najpierw kiedy zaczęłaś rodzić zbyt wcześnie, a teraz uchronił was obie od spalenia.”

Każdego dnia patrzę na swoją żonę, na dziecko i na siebie – i rozumiem kochającą opiekę Mistrza. Razem dziękujemy Mahancie za ten wielki dar życia.