Masz drobne?
T. C.
„Masz jakieś drobne?” Głos pochodził od młodej kobiety siedzącej na chodniku przy rogu ulicy w Berkeley, gdzie czekałam na sygnał na przejściu.
Żeby uwolnić swój umysł od nieuchronnie zbliżającego się migrenowego bólu głowy, mogłam iść do kina, iść do domu zatroszczyć się o swoją migrenę albo służyć Duchowi Świętemu rozwieszając w kampusie uniwersyteckim ulotki o nadchodzącym seminarium Eckankar w San Francisco. Wybrałam rozwieszanie ulotek. Zostały mi już tylko trzy i zmierzałam na sok do pobliskiego baru by ugasić pragnienie.
Odwróciłam się by obejrzeć dokładnie właścicielkę tego głosu. Nie wyglądała na zwykłą uliczną żebraczkę. Jej jasnoniebieskie oczy i uśmiechnięty wyraz twarzy nie pasowały do okoliczności.
Zamiast drobnych wręczyłam jej seminaryjną ulotkę, krótko powiedziałam o Eckankar i odwróciłam się by przejść przez ulicę.
„O, znam tego człowieka. Spotkałam go.”
Zrobiłam w tył zwrot i ujrzałam ją przyglądającą się uważnie fotografii Harolda Klemp na ulotce.
„Tak, to on,” kontynuowała. „Mieszka w Oakland lub gdzieś w pobliżu, czyż nie tak?”
„Cóż, faktycznie mieszka w Minnesocie. Ale przychodzi do ludzi na całym świecie w razie potrzeby. Jak go spotkałaś?”
Młoda kobieta o imieniu Rainbow opowiedziała mi swą wzruszającą historię. Dwóch mężczyzn próbowało zabrać jej ostatnie pieniądze jakie miała i zostawiło ją w niebezpiecznej dzielnicy Oakland. Była przerażona że mogliby wrócić i zrobić jej krzywdę.
Zamarła ze strachu i zdezorientowania, kuliła się na ulicy sparaliżowana, nie wiedząc dokąd iść i co zrobić. Nagle pojawił się człowiek nie wiadomo skąd. „Bóg zawsze jest z tobą,” mówił. „Nigdy nie jesteś sama.”
Ostrzegł ją że w tym miejscu jest w poważnym niebezpieczeństwie. „Potrzebujesz znaleźć autobus i pojechać w bezpieczniejsze miejsce.”
Jego interwencja przełamała paraliż. Złapała autobus powrotny do Berkeley i znalazła się na moim rogu ulicy. „Kiedy odszedł,” dodała Rainbow, „pomyślałam sobie, naprawdę fajny facet. Założę się że lubi zwierzęta.”
„Tak, faktycznie.” Teraz już siedziałam na chodniku koło niej, uśmiechając się i kiwając głową na wszystko co mówiła.
„Jak on się nazywa? Zapomniałam.”
„Harold Klemp.”
„Nie, nie tak.”
„Sri Harold?” zaryzykowałam.
„Nie.”
„Harji?” Znowu nie. Może podał jej swoje duchowe imię.
„Wah Z?” zapytałam w końcu.
„Tak, właśnie tak,” powiedziała z ulgą. „Powtórz jakie to było imię?”
„Wah Z.”
„Tak.” Wyglądała na zaabsorbowaną wspomnieniem tamtej chwili – głos i widok obecności Wah Z.
Jasne światło lśniło wokół niej. Naprawdę była dotknięta przez Ducha Świętego, a ja czułam się uhonorowana będąc świadkiem jej połączenia z Mahantą, Żyjącym ECK Mistrzem. Rainbow istotnie była barwnym darem od Boga na szarym rogu ulicy. Kiedy w końcu powiedziałam jej do widzenia i wróciłam do swoich spraw, z wdzięcznością uświadomiłam sobie że po wybraniu służby i doświadczeniu dnia boskiej miłości moja migrena znikła! Odtąd już jej nigdy nie miałam.