Diament w śmietniku
Jak kanadyjski doktor znalazł klejnot Boga
K. J.
W końcu w domu po tygodniowej podróży, zabrałem się za wielki stos korespondencji jaki nagromadził się podczas mojej nieobecności. Kiedy skończyłem postanowiłem iść na pieszą wycieczkę. Zsunąłem swój diamentowy pierścień i położyłem na stole razem z pocztą.
Powróciwszy z wędrówki posprzątałem wszystkie papiery ze stołu, jako część generalnego sprzątania przed jutrzejszym pokazywaniem mieszkania agentowi nieruchomości. W środku nocy obudziłem się słysząc słowa, „Poszukaj swego pierścienia.” Znużony podróżą zignorowałem to i zasnąłem ponownie. Przypomniałem sobie by go poszukać dopiero następnego wieczoru.
Szukałem w zwykłych i nie całkiem zwykłych miejscach. Mój pierścień zniknął! Musiał polecieć z papierami które sprzątałem poprzedniego dnia ze stolika z pocztą.
Nie ma się co martwić. Kiedy wyrzucałem swoją torbę ze śmieciami w niedzielę po południu, pojemnik na śmieci był pełny, więc dokładnie wiedziałem gdzie jest moja torba – na samej górze, łatwo dostępna. Kiedy jednak poszedłem po nią, pojemnik był pusty!
Nie wiedziałem od czego zacząć. Pierścień nie był objęty polisą ubezpieczeniową, a diamenty były nie do zastąpienia. Nie wydawało się by była jakaś nadzieja na znalezienie go kiedykolwiek.
Wtedy dostałem wewnętrzny impuls aby zadzwonić do miejskiego oddziału oczyszczania. Był niedzielny wieczór. Jaka jest szansa że ktokolwiek tam będzie? Niemniej jednak wybrałem numer. Odpowiedział bardzo uprzejmy człowiek o imieniu Ken, a ja wylałem swoją opowieść niedoli. Ken był zadziwiająco pełen zrozumienia, będzie w mieście opróżniał śmieciarkę o szóstej następnego ranka.
Opisał mi jak wygląda ciężarówka – 15 metrów długa, 3 metry wysoka, 2,5 metra szeroka, pełna ubitych śmieci ważących 50 ton! Wyglądało to bardziej beznadziejnie niż kiedykolwiek, jednak nie zniechęcał mnie do spróbowania. Nawet zadzwonił do kierowcy na którego drodze byłem i dowiedział się że moja torba prawdopodobnie jest na przodzie ciężarówki.
Więc zawęziliśmy sprawę do 25 ton.
Zapytałem czy mogę przyjechać rano zanim Ken odjedzie, by jakiś czas poszukać w zawartości ciężarówki.
„Oczywiście, czekam o 6:00 rano. Zostawię włączone światło byś mógł mnie znaleźć.”
A więc miałem randkę ze śmieciarzem by zanurkować w ciężarówkę ze śmieciami.
Kiedy odłożyłem słuchawkę, telefon zaraz zadzwonił. Moja agentka nieruchomości, Denise, chciała omówić oglądanie domu. Opowiedziałem jej o swoim spotkaniu rano. Bez chwili wahania powiedziała, „Nie możesz robić tego sam. Przyjadę po ciebie.” Byłem zbyt zmęczony by dyskutować.
Wyczerpany padłem na łóżko i miałem sen. Mój worek ze śmieciami był po lewej stronie ciężarówki, pośrodku pierwszej części, jakieś pół metra pod spodem. Kiedy przyjechała Denise, opowiedziałem jej swój sen.
„Aha,” powiedziała sceptycznie i pojechaliśmy.
Podjechaliśmy pod budynek z zapalonymi światłami, Ken już czekał na mnie. „Masz jakieś rękawiczki?” zapytałem skacząc do miejsca które pokazał mi mój sen. Denise i Ken skoczyli za mną.
Po czterdziestu minutach poszukiwań znaleźliśmy moją torbę – po lewej stronie, po środku pierwszej części, jakieś pół metra pod spodem. Serce mi stanęło. Torba była pełna dziur. Delikatnie wynieśliśmy ją na zewnątrz i zaczęliśmy przeglądać. Pierścienia nie było.
„Przejdźmy przez to jeszcze raz, papierek po papierku,” powiedział Ken. Nagle coś niebieskiego przyciągnęło mój wzrok. Na samym spodzie worka leżał niebieski styropianowy pojemnik po mięsie, wyścielony wsiąkliwym papierem. Odetchnąłem z zadziwieniem i ulgą. Mój pierścień zagnieździł się w tym pojemniku, zabezpieczony i chroniony papierową wkładką.
„Mógłbym zobaczyć czego tak szukaliśmy?” delikatnie zapytał Ken. Pokazałem mu. „O, warto było,” powiedział z nabożeństwem. Zapytałem jak mógłbym mu się odwdzięczyć, ale on nie chciał nic poza uściskiem.
Po wszystkim zdałem sobie sprawę że znalezienie pierścienia było zaledwie dopełnieniem szczęścia. Prawdziwym darem był dar boskiej miłości od tych dwojga wyjątkowych ludzi, którzy bez sekundy wahania skoczyli na górę śmieci by mi pomóc.
Następnego wieczora kiedy czytałem, mój pierścień złapał światło z lampy. Błysnęło z niego iskrzące się niebieskie światło. Wiedziałem że to Niebieskie Światło Mahanty, zapewniające mnie o jego obecności. Łzy wdzięczności zakręciły mi się w oczach i popłynęły po policzkach.
Przez wiele żywotów musimy przeszukiwać mnóstwo śmieci w tych niższych światach, a miłość i opieka Światła i Dźwięku Boga jest skarbem który znajdujemy, jeśli wytrwamy.