Doświadczenie w Indiach
J. K.
Dorastałam w małej rolniczej miejscowości w Indiach, niedaleko szkoły w której uczył mój ojciec. Z okna mej sypialni mogłam widzieć wyniosłe Himalaje za zielonymi pastwiskami. Wydawały się rozciągać do nieba, daleko jak okiem sięgnąć.
Czasem kiedy rozglądałam się głęboko w myślach, mogłam stać się świadoma jakiejś obecności w moim pokoju. Rozglądałam się wokół, po to tylko by nie znaleźć nikogo. Jednak wydawało mi się że wiem gdzie stała ta osoba.
Odkryłam że kiedy kręciłam głową naprawdę szybko, mogłam w przelocie widzieć mężczyznę w rdzawo czerwonej szacie, z ciemnymi, błyszczącymi oczami.
Pewnego dnia moja matka powiedziała: „Jassie, następnym razem kiedy zobaczysz tę istotę w swym pokoju, sprawdź czystość jego intencji mówiąc ‘Sat Nam, Vi‑Guru.’ Jeśli on nie działa dla twego najwyższego dobra, to zniknie.”
Sat Nam jest imieniem Boga. Vi‑Guru to prawdziwy nauczyciel. W Eckankar jest nim Mahanta, mój wewnętrzny przewodnik. Te słowa były mi dobrze znane, bo moi rodzice są Sikhami, a w tej religii są to powszechnie znane pojęcia.
Kiedykolwiek stawałam się świadoma tego mężczyzny w moim pokoju, mogłam po prostu zamknąć oczy i powiedzieć „Sat Nam, Vi‑Guru.” Zamiast ulotnić się, jego obecność stawała się silniejsza! W którymś momencie, nie będąc w pełni świadoma tego, zaakceptowałam go jako przyjaciela.
Ilekroć odwiedzałam swych dziadków, szłam ze dwa kilometry przez piękne pastwisko koło jeziora z zagajnikiem drzew mango. Kiedy szłam i podskakiwałam sobie, byłam świadoma kroków tuż koło mnie. Pozostawały ze mną przez chwilę i odchodziły.
Działo się tak dopóki nie stałam się nastolatką, kiedy przeprowadziłam się do Anglii. Nie czułam więcej tej obecności przez kilka lat. Wtedy przyjaciel dał mi książkę o Eckankar. Przeczytałam ją, wywarła na mnie duże wrażenie. W końcu ktoś mówił moim językiem!
Pewnego dnia, siedząc w domu przyjaciela i dyskutując o książce, spojrzałam przez pokój i zobaczyłam obraz na ścianie. Podchodząc do niego wskazałam na postać na obrazie.
„Co to za człowiek?” zapytałam.
Przyjaciel uśmiechnął się i powiedział: „To wielki tybetański ECK Mistrz, Rebazar Tarzs.”
„To ten człowiek zwykł pojawiać się w moim pokoju lata temu.”
Cała wibrowałam w tym momencie rozpoznania. Wszystkie z wielu doświadczeń jakie miałam z Rebazarem Tarzs błysnęły mi przed oczami.
Zdałam sobie sprawę że nieważne jaką ścieżką podążamy, w co wierzymy lub nie wierzymy, ci duchowi giganci, ECK Mistrzowie, pracują by nas podnosić. Prowadzą i chronią nas i są tuż obok, czekając na iskrę rozpoznania albo możliwość zabrania nas duchowy krok naprzód.
Jeśli chciałbyś spotkać jakiegoś, spróbuj śpiewać HU dziś wieczorem.