Jak sny prowadziły mnie
przez wyzwania w pracy
B. R.
Wszystko zaczęło się od uporczywego ale podzielonego na kawałki snu. W tym śnie zobaczyłam siebie zaczynającą nowy projekt w pracy. Zapisałam sen i zastanawiałam się, czy nowy projekt kiedykolwiek zaistnieje.
Niedługo później moja szefowa i ja zaczęłyśmy dyskutować nad możliwościami projektu, o którym śniłam. Pozwolono mi rozpocząć wprowadzanie go w firmie. Czułam się ogromnie usatysfakcjonowana, że mogłam podążać za swoimi snami i podziękowałam Mistrzowi Wewnętrznemu, Wah Z.
Później moje sny przybrały inny obrót.
Miałam jeden żywy sen, który zanotowałam w swoim dzienniku: „Moja szefowa siedzi cierpliwie, ale z nadzieją czeka aż rzucę swoją pracę i opuszczę firmę. Idę do niej i pytam, czy jest gotowa powiadomić moich współpracowników, że odchodzę na początku miesiąca. Kiedy mówię do niej, ogarnia mnie fala niepokoju. Nie mam przygotowanej innej pracy. Jak spłacę hipotekę na dom? Wtedy jakiś głos mówi mi, że doświadczam lęku. ‘Nie ma miejsca na lęk,’ mówi. Zaczynam skakać z radości uświadamiając sobie, że zmierzam do swojego kolejnego kroku w życiu.”
Po obudzeniu czułam się zdezorientowana. Podążałam za swoimi wcześniejszymi snami i zaczęłam ten nowy projekt. Nikt inny nie mógł skończyć tego zadania. Co mówił mi Duch Święty? Gdzie pójdę bez pracy?
Postanowiłam zobaczyć, czy sen się urzeczywistni w życiu zewnętrznym.
Niedługo potem w pracy pojawił się konflikt. Kilka konfrontacji z wpływowym komitetem administracyjnym doprowadziło właściwie do tego, że jeden z wyższych urzędników powiedział „Może będziemy musieli pozbyć się ciebie, jeśli nie będziesz współpracować.” Pięć miesięcy później było jasne, co mówił Duch Święty: „Nie jesteś więcej potrzebna do tej szczególnej pracy. Możesz nauczyć się i dać więcej gdzie indziej.” Ale jak znajdę inną pracę?
Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i wkroczyłam do biura szefowej. Spokojnie przedyskutowałyśmy sytuację. Później skorzystałam z okazji i powiedziałam jej o swoich snach.
Szefowa oszołomiona moimi rewelacjami, powiedziała: „Jesteś bardzo spostrzegawcza, Beth. Nic więcej nie mogę powiedzieć, poza tym, że masz rację co do konieczności odejścia.”
Później mówiła dalej tonem z większą troską, „Zawsze naprawdę lubiłam ciebie. Nie wiem dlaczego tak jest, czy dlaczego inni w firmie są przeciwni tobie.” Uzgodniłyśmy że odejdę, jak tylko znajdą zastępstwo na moje stanowisko. Obiecałam uczynić okres przejściowy tak łatwy dla firmy, jak to było możliwe.
Od tamtej chwili szefowa i ja zbliżyłyśmy się do siebie. Lecz mijały tygodnie, a ani firma, ani ja nie wydawałyśmy się zdolne do rozstania. Naprawdę miałam kłopoty ze znalezieniem nowej pracy. Wszyscy wydawali się zwlekać ze znalezieniem zastępstwa za mnie. Z każdej strony pojawiały się kłopoty z klientami których obsługiwałam, odwlekając moje odejście.
Różni ludzie w firmie wydawali się chcieć bym została, lecz nikt nic nie mówił. Było tak, jak gdyby czekali na mnie, aż zmienię decyzję.
Trudno mi było pogodzić się z myślą, że zostałam zmuszona odejść z pracy, którą kochałam, od klientów, którym wiernie usługiwałam. Moja decyzja, by opuścić swoją wygodną, wymarzoną pracę wydawała się zupełnie irracjonalna. Czy zmierzałam ku katastrofie? Inni zostali zmuszeni odejść z firmy podobnie jak ja i klienci ucierpieli na tym. Czy nie powinnam stanąć w obronie swoich praw i pomóc położyć kres postępowaniu tego rodzaju? Za każdym razem gdy nadchodziły wątpliwości, złość i uraza wkradały się do mojego serca. Poradziłam się kilku prawników, by zobaczyć jakie środki pomocy były dostępne.
Ale naprawdę nie chciałam dążyć do sporu. Było to finansowo i emocjonalnie zbyt wyczerpujące. A do tego w moich myślach zamieszkał nieustępliwy obraz „skakania z radości w moim kolejnym kroku w życiu.”
Codziennie kontemplowałam tę sytuację. Odpowiedzią i odczuciem jakie zawsze dostawałam, było „Odejdź!” Niezbyt subtelnie.
W końcu ustaliłam nieprzekraczalny termin. Za dwa miesiące opuszczę firmę, nawet jeśli będę wciąż niepewna co do swojej przyszłości. Był to naprawdę test zaufania.
Zmieniło się moje nastawienie i zaczęłam wlewać miłość w całą sytuację. Moja szefowa dała mi miły list polecający. Wyczyściłam i zorganizowałam wszystko w swoim biurze. Pozapinałam wszystko na ostatni guzik. Pogodziłam się i ucinałam przyjazne pogawędki z dwoma członkami personelu, z którymi starłam się w przeszłości.
Kiedy nadszedł czas, odeszłam tak spokojnie i nie rzucając się w oczy jak było to możliwe. Nieoczekiwanie firma wypłaciła mi dwutygodniową odprawę pieniężną.
Dokładnie dwa tygodnie po moim odejściu znalazłam cudowną, nową pracę. Podejmuję mój kolejny krok z taką radością i satysfakcją! Mam teraz pojęcie o tym, co Sri Harold Klemp miał na myśli, kiedy powiedział, że musimy żyć pełni wdzięczności w zgodzie z Duchem Świętym.